Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi mikadarek z miasteczka Chrzan. Mam przejechane 62934.59 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.50 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mikadarek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Wyjazdy roku

Dystans całkowity:1188.70 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:52:20
Średnia prędkość:22.71 km/h
Maksymalna prędkość:49.40 km/h
Suma podjazdów:4355 m
Suma kalorii:29943 kcal
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:297.18 km i 13h 05m
Więcej statystyk
  • DST 449.60km
  • Czas 20:33
  • VAVG 21.88km/h
  • VMAX 49.40km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Kalorie 13322kcal
  • Podjazdy 2019m
  • Sprzęt ACCENT EL-NORTE
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poznań - Hel ,,Wjazd roku''

Sobota, 1 sierpnia 2015 · dodano: 06.08.2015 | Komentarze 7

Właściwie to tego wyjazdu miało nie być, a przynajmniej nie w tym roku... Jeszcze na tydzień wcześniej nie sądziłem że w najbliższą sobotę będę w drodze na Hel. Jednak nie ma to jak moi najbliżsi którzy uświadomili mi że przyszły rok jest dopiero za 365 dni, a do tego czasu... I tak oto wyjazd doszedł do skutku. W tygodniu rozpoczęło się szybkie planowanie trasy.
Start zaplanowaliśmy na godzinę 11:00.
Start wyjazdu roku

 Ja ruszyłem z Poznania bo dzień wcześniej byłem w pracy do 22:00 i właściwie miałem być jeszcze w sobotę i niedzielę więc dwa UŻ wykorzystane. Patryk startował z Żerkowa razem z Piotrem który jeszcze nie był zdecydowany czy pojedzie z nami do końca. Tak więc każdy z nas miał inny początek, a spotkanie było zaplanowane w Gnieźnie w Macu. Ja po przebiciu się przez Poznań, a dalej Swarzędz jechałem spokojnymi drogami. Niestety kawałek musiałem pokonywać w terenie (około 7 km) początkowo po szuterku ale potem to już był piach i musiałem butować bo moje gładziutkie oponki 1,5 do terenu zupełnie się nie nadawały. Do Gniezna dotarłem o planowanej godzinie. Tam chwilę wcześniej dotarł Patryk z Piotrem. Zaplanowana przerwa trwała około 1 h. Ja sobie podjadłem i popiłem :D. W tym czasie Piotr podjął decyzję że jednak nie pojedzie z nami, więc resztę trasy pokonywać będę z Patrykiem. Teraz naszym celem była Bydgoszcz do rogatek której dotarliśmy bez większych problemów (nie licząc samego wyjazdu z Gniezna). Na samej końcówce trasy okazało się że stoi tam znak zakazu wjazdu rowerów... (Wspominał mi o tym marcingt). Najgorsze było to że na pierwszy rzut oka nie było innej drogi... Na szczęście okazało się że kawałek obok prowadzi jakiś szlak którym można dojechać do Bydgoszczy przejeżdżając obok lotniska. Problem polegał na tym...
Taka sytuacja pod Bydgoszczą
Taka sytuacja pod Bydgoszcz
Jazda z sakwami i na cienkich oponach nie należała tu do przyjemnej. Pod koniec tego odcinka zmieniło się to w betonowe trylinki. Koniec końców dotarliśmy do Bydgoszcz, gdzie w jednym z marketów uzupełniliśmy zapasy wody, a przerwę zrobiliśmy w kolejnym Macu. Kiedy ruszyliśmy dalej na dworze już się na tyle ściemniło że trzeba było pozakładać kamizelki i powłączać lekkie oświetlenie. Teraz trzeba było pokonać odcinek do Świecia. Trasę pokonaliśmy już przy świecącym pięknie Księżycu. Po drodze było nawet kilka fajnych podjazdów i zjazdów. Po drodze byliśmy też Obserwowani przez policję która trochę się kręciła koło nas. W Świeciu postój zrobiliśmy sobie na myjni samochodowej. Były tam ławeczki i nawet ochrona :D.
Przerwa w Świeciu
Ze Świecia wyjechaliśmy na trasę 5 i przed nami było do przejechania parę km. Początkowo obawialiśmy się tej drogi ale jak się okazało ruch o tej porze był znikomy. Myśleliśmy nawet czy nie jechać nią dalej... W ostateczności jednak kontynuowaliśmy wcześniej zaplanowaną trasę. Kiedy zjechaliśmy z 5 pojechaliśmy drogą wzdłuż Wisły, a właściwie wałów przeciwpowodziowych. Niestety odcinek do rogatek Grudziądza był w fatalnym stanie... szukaliśmy gładkiej nawierzchni jadąc całą szerokością drogi, a do tego było strasznie zimno... Po minięciu Grudziądza sytuacja nic się nie zmieniła. Trzęsło jak diabli, a niska temp. potęgowała zmęczenie. Przerwa nastąpiła w miejscowości Gniew. Tu ,,bezpieczną przystań" znaleźliśmy na stacji Lotosu.
Przerwa w Gniewie
Na ruszt poszły banany i Batory energetyczne. Przed nami ostatnia przerwa przed Helem czyli Gdańsk i odcinek z obawami... trasa 91. Po ruszeniu na pierwszym zjeździe było mi tak zimno że nie mogłem opanować drżenia rąk do tego stopnia że przenosiło się to na kierownicę :D. Okazało się że trasa 91 była zupełnie pusta, a do tego posiadała szerokie pobocze w rewelacyjnym stanie. Gdybyśmy o tym wiedzieli to spokojnie można było zmienić trasę i pojechać z Bydgoszczy 5, a następnie 91. Sporo czasu by się zyskało i dupa by tyle nie cierpiała :D. Lekki ruch pojawił się dopiero w okolicach Pruszcza ale naprawdę niewielki, więc bez problemów wjechaliśmy do Gdańska. Tu kolejna stacja Lotos stała się naszą przystanią. Wybawieniem była tu gorąca kawa i ciepły hot-dog :D.
Upragniona gorąca kawa - Gdańsk
Na Hel poprowadził nas szlak bursztynowy, który przeciągną nas przez całe nabrzeże Gdańska, Sopotu i Gdyni.
Plaża w Gdańsku - widok na Westerplatte
Plaża w Gdańsku - widok na Sopot i Gdynię
ORP Błyskawica
Po wyjechaniu z Gdyni trzeba było jechać dość kiepskimi ścieżkami rowerowymi, które rzucały nas raz na jedną stronę, a raz na drugą ul. Morskiej i tak aż do Chyloni. Dalej już spokojnymi drogami (nadal Bursztynowy) aż do Rewy. Tam wjechaliśmy na szutrówkę, a dalej na płyty betonowe... i do Rezerwatu Beka. Dalej jeszcze pojawiła się ulepszona wersja płyt... z otworami :/ Qrwa telepało jak cholera. Myślałem że mi się rower rozpadnie.
Płyty też były w drodze na Hel
Kolejna atrakcja pojawiła się kawałek dalej... Corrida. Na naszej drodze pojawił się byk, a właściwie byczek który wydostał się z pastwiska.
Przygoda z byczkiem
Tuptał sobie, a jak się za blisko ktoś zbliżył to od razu się odwracał... nikt nie chciał ryzykować :D. Dopiero jeden biker na mtb śmigną obok z zaskoczenia... byczek się spłoszył i wskoczył w trzciny po lewej stronie. My wykorzystaliśmy okazję by szybko przejechać. Patryk jadąc drugi ledwo zdążył bo byczek wyskoczył zaraz za nim :D. Od Pucka rozpoczęła się ścieżka rowerowa, która prowadziła przez Władysławowo na Hel. Jakość w niektórych miejscach była fatalna, a poza tym od Władysławowa strasznie zatłoczona i to niekoniecznie przez rowerzystów... Za Jastarnią postanowiliśmy już jechać drogą 216, którą dotarliśmy do celu :D
Koniec jazdy roku - Hel zaliczony
Zanim jednak było nam dane wykąpać się w morzu trzeba było jeszcze przejechać jakieś 9 km... tyle jeszcze było do pierwszych zabudowań i uprawnionej plaży. Kąpiel w lodowatej wodzie wszystko wynagrodziła.
Kolejna bariera pokonana i kolejny raz obiecuje sobie że już nigdy więcej... :D. 

Po drodze:
Wypięte:
- 3 l. izotonika
- 2 napoje energetyczne
- 2 napoje magnezowe
- 2 shake truskawkowy
- 1 kawa

Zjedzone
- 4 cheeseburgery
- 1 hot-dog
- 5 bananów
- 4 Prince polo
- 2 batony energetyczne 





  • DST 327.10km
  • Czas 13:36
  • VAVG 24.05km/h
  • VMAX 44.70km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Kalorie 9758kcal
  • Podjazdy 1259m
  • Sprzęt ACCENT EL-NORTE
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jak Kołobrzeg zdobywano

Piątek, 18 lipca 2014 · dodano: 20.07.2014 | Komentarze 4

Kierunek Kołobrzeg
No i stało się... zaplanowaną jazdę do Kołobrzegu trzeba było rozpocząć :D. Razem z Patrykiem ruszyłem z Chrzana w kierunku Poznania, gdzie na rondzie Obornickim w McDonald's umówiliśmy się z Mateuszem który dojechał ze Środy WLKP. Rozpoczęliśmy jazdę w dość wysokiej temp. i ledwo wjechaliśmy do Poznania to trzeba było uzupełnić bidony by jakoś dojechać do ronda. Po drodze wjechaliśmy jeszcze odebrać oświetlenie do mojego roweru (dzięki Remik) i już było około 80 km w nogach. Na miejscu Mateusz już na nas czekał. Tu nastąpiła pierwsza przerwa na uzupełnienie zapasów i posilenie się :D. Dokładnie o zaplanowanej godzinie (19:00) ruszyliśmy dalej. Początek do Obornik WLKP jechaliśmy dość ruchliwą trasą, ale po odbiciu na Czarnków zrobiło się już spokojniej. W Czarnkowie nastąpiła kolejna przerwa na małe co nieco obok pięknej świecącej fontanny :D

Świecąca fontanna
W tym miejscu, kawałek dalej trzeba było zakładać rękawki bo zrobiło się zimno.
Kolejny odcinek na trasie to Wałcz gdzie było kolejne uzupełnianie kalorii. Tym razem na ręcznej myjni samochodowej... bezpiecznie, osłonięte miejsce :P. W tym momencie postanowiliśmy że następny przystanek zrobimy dopiero w Czaplinku lecz Patryk w międzyczasie złapał laczka w przednim kole i nastąpiła nieplanowana krótka przerwa. W zaistniałej sytuacji przez Czaplinek tylko żeśmy przemknęli by zatrzymać się w Starym Drawsku pod tamtejszymi ruinami zamku Drahim. Pomimo zmęczenia tempo nie malało, a wręcz rosło. I tak z planowanego postoju w Połczyn Zdroju nic nie wyszło bo błyskawicznie przez nie przejechaliśmy, by zatrzymać się dopiero w Białogardzie. Tu na stacji benzynowej urządziliśmy sobie ostatnie ,,tankowanie''. Od teraz do samego Kołobrzegu już nie planowaliśmy żadnych postojów. Dokładnie o godzinie 8:00 dotarliśmy do celu :D
Kołobrzeg zdobyty
Po wszystkim przyszedł czas na zasłużony odpoczynek :P. Oczywiście kąpiel była :D
Plażink w Kołobrzegu
 Jak się później okazało że najcięższą częścią tego wyjazdu okazał się powrót PKP do domu. Parno, duszno i do tego plastikowe siedzenia... koszmar.



  • DST 229.70km
  • Czas 09:29
  • VAVG 24.22km/h
  • VMAX 36.60km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 6863kcal
  • Podjazdy 1077m
  • Sprzęt ACCENT EL-NORTE
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rekord... - Częstochowa

Sobota, 14 lipca 2012 · dodano: 15.07.2012 | Komentarze 3

Dzisiaj umówiony byłem z basergor na poprawienie swoich dystansów dziennych. Celem do osiągnięcia była Częstochowa. Pogoda do połowy trasy była przyzwoita i lekki czołowy wiatr nie przeszkadzał. Dopiero po połowie dystansu, a w szczególności po około 150 km dał nam nieźle w kość. Zaczęły pojawiać się podjazdy co jeszcze bardziej nas męczyło. Na szczęście rekordy dobowe które mieliśmy zaplanowane udało się nam zrealizować, a w czasie jazdy już rozpoczęliśmy rozmowy nad ich poprawieniem...:). W opcję wchodziło 250km lub nawet 300km, ale to dopiero w przyszłym roku.
Rekord dobowy: Chrzan - Częstochowa 229,7km © mikadarek


  • DST 182.30km
  • Czas 08:42
  • VAVG 20.95km/h
  • VMAX 40.10km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Sprzęt ACCENT EL-NORTE
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lord of the Ring

Sobota, 4 czerwca 2011 · dodano: 05.06.2011 | Komentarze 6

No i nastał ten dzień. Wyjazd samochodem z Magdą o godzinie 6:00. Do Gądek skąd rozpoczynałem dotarliśmy około 6:40. Nie wiedziałem jakim tempem mam jechać aby nie mieć problemów z ukończeniem pętli, no i nie wiedziałem jakie mnie niespodzianki po drodze będą czekać. Ruszyłem w stronę Kórnika czyli w kierunku ruchu wskazówek zegara. Właściwie na początkowym odcinku mapa mi nie była potrzebna, bo raczej te okolice są mi znajome. Po krótkiej jeździe dotarłem do Zamku w Kórniku gdzie w końcu rozebrali te płyty wiórowe odgradzające wejście główne.
Zamek w Kórniku © mikadarek

Po zrobieniu fotki ruszyłem szybko dalej bo było za wcześnie na jakiś dłuższy postój. W Bninie pierwszy raz pomyliłem szlak i ściągnęło mnie na czerwony który prowadził w kierunku Błażejewka. Na szczęście kompas na mapniku szybko mnie uświadomił że coś jest nie halo. Szybki nawrót i już byłem w drodze do Rogalina. Oznaczenia na szlaku w większości zamiast być pomarańczowe były czerwone (tak ja je widziałem) i niejednokrotnie jeszcze się zdarzyło że miałem dylemat gdy trafiałem na jakiś inny czerwony szlak.
W Rogalinie zrobiłem fotkę Kościoła p.w. Św. Marcelina który został wybudowany w latach 1817-1820 na polecenie Hr. Edwarda Raczyńskiego.
Rogalin - Kościół p.w. Św. Marcelina © mikadarek

i kawałek dalej odwiedziłem tereny pałacowe.
Pałac w Rogalinie © mikadarek

Dalej do mostu nad Wartą dojechałem szybką asfaltową drogą, a przed Mosiną skręciłem w lewo na drogę leśną. Kawałek dale niemiła niespodzianka.
Most w naprawie © mikadarek

Most w naprawie. Wracać mi się nie chciało, a i szukać innego przejścia zbytnio czasu nie miałem więc rower na ramię i po przęśle obok barierki na drugą stronę.
Po podjechaniu ul. Pożegowską zobaczyłem że na polanie rozbija się już miejsce niedzielnych zawodów MTB gogola. Część trasy biegła właśnie po szlaku Pierścienia aż do okolic jeziora Witobelskiego.
WPN - oznaczenia maratonu MTB © mikadarek

Przerwę na batonika urządziłem sobie dopiero przy źródełku Żarnowieckim. Fajnie było, zero ludzi i wielki spokój.
Źródełko w Żarnowcu © mikadarek

Po przejechaniu trasy A2 szlak prowadził wzdłuż jeziora Niepruszewskiego gdzie spotkałem dopiero pierwszego bikera jadącego w przeciwną stronę.
Jezioro Niepruszewskie © mikadarek

Dalej przez Lusowo i Sady wjechałem do Kiekrza gdzie zobaczyłem piękny wiatrak typu Holender.
Holender w Kiekrzu © mikadarek

W samym Kiekrzu był spory ruch na drodze więc trzeba było dość ostrożnie jechać. Następnie nastał najbardziej wyczekiwany przeze mnie moment, a mianowicie przejazd przez poligon Biedrusko:). Piękna szybka asfaltowa droga niosła mnie ze sporą prędkością:). Na moment zatrzymałem się w nieistniejącej już wsi Łagiewniki,
Poligon Biedrusko - Łagiewniki © mikadarek

no i oczywiście przy ruinach kościoła
Poligon Biedrusko - ruiny kościoła pw. Ścięcia św. Jana Chrzciciela © mikadarek

Poligon Biedrusko - ruiny kościoła pw. Ścięcia św. Jana Chrzciciela © mikadarek

Poligon Biedrusko - ruiny kościoła pw. Ścięcia św. Jana Chrzciciela © mikadarek

Niedaleko ruin znajduje się też imitacja zamku w Chojnicy która została wybudowana do scen z filmu ,,Ogniem i mieczem''
Poligon Biedrusko - imitacja zamku w Chojnicy © mikadarek

W Biedrusku przejechałem przez most nad Wartą i przez Promnice pojechałem w kierunku Murowanej Gośliny. Po drodze w Mściszewie zrobiłem jeszcze fotkę tamtejszego kościoła
Kościół w Mściszewie © mikadarek

Zapasy isotonica w 1,5 litowym bukłaku się kończyły no i batoników też już nie miałem. Za Murowaną musiałem wyczaić jakiś sklepik aby uzupełnić zapasy. Trafiłem na taki w Rakowni i tu urządziłem sobie 15 minutową przerwę.
Teraz przede mną rozciągały się tereny Puszczy Zielonki. Od tego momentu do pomocy jeszcze dołączyłem GPS-a, bo oznaczenia szlaku jakoś umykały moim oczom. W okolicy lotniska Bednary zrobiłem fotkę na której można dojrzeć mały punkcik, jest to model samolotu:). Na lotnisku odbywały się jakieś pokazy modeli.
Lotnisko Bednary © mikadarek

Teraz oznaczenia szlaku to już makabra i bez mapy, a nawet GPS-u dla tych co nigdy tym szlakiem nie jechali to zestaw obowiązkowy... Odcinek do Kostrzyna do Robakowa to najmniej ciekawa część pierścienia (jak dla mnie). Jazda w większości po drogach polnych w sporej ilości piaszczystych.
Most nad A2 w okolicy Tulc © mikadarek

Końcowe kilometry od mostu nad A2 do samego Robakowa to koszmar. Jazda po piaskownicy. Aby sobie ulżyć kląłem jak szewc i chyba cała okolica mnie słyszała, ale ani razu się nie podparłem nogą:). Po dotarciu do Gądek na liczniku pokazała się liczba 171,58km i czas 8h 15'. Całkiem niezły czas jak na kilka poszukiwań szlaku:).
Paliwo zużyte:
3 litry isotonica
6 batonów musli
2 Snickersy
2 3bity
2 banany

Teraz jeszcze pociągiem do Chociczy (niestety transportu powrotnego nie miałem) i 11km do Chrzana.